Tam gdzie trawa jest bardziej zielona

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

„Życie to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, lecz nic nieznacząca” – to właśnie ten cytat z Szekspira otwiera nowy film Woody’ego Allena. Woody, jak co roku, ku radości swoich fanów, raczy nas nową opowieścią. I na szczęście - nie jest ona wcale tak nic nieznacząca.

Z historią tą Woody wraca do kraju słynnego dramaturga – po Barcelonie i Manhattanie, znowu znajdujemy się w Anglii, w eleganckim Londynie. Nasi bohaterowie to:

Helena (Gemma Jones) – porzucona po czterdziestu latach małżeństwa przez swojego męża, Alfie'go, po nieudanych próbach samobójczych, pocieszenia szuka u wróżki (i w kieliszeczku, np. sherry). O dziwo - to działa. Tarot prawdę ci powie?

Alfie (Anthony Hopkins) – pewnego poranka budzi się, zdjęty paniką, że zostało mu już tylko kilka lat życia... Bierze się ostro za siebie. Traci zbędne kilogramy, młodnieje. Spotyka seksowną „aktorkę”, dwa razy młodszą od niego Charmaine (brawurowa Lucy Punch) i kupuje jej „miłość” i seks za małzeństwo, futra i biżuterie od Cartiera. Czyżby alter ego samego Allena?

Sally (Naomie Watts) – córka Heleny i Alfie’go, pracuje w dobrze prosperującej galerii sztuki, ale nie na swoim wymarzonym stanowisku – jest sekretarką swojego przystojnego szefa (Antonia Banderasa). Sfrustrowana w pracy i małżeństwie – czuje, że przyszedł jej czas na powiększanie rodziny, z czym nie chce zgodzić się jej mąż...

...Roy (Josh Brolin) – tzw. autor jednej powieści, od lat cierpiący na kryzys twórczy, zazdrosny o talent przyjaciela, podkochujący się w podglądanej przez okno pięknej i młodej sąsiadce Dii (Freida Pinto).

Tak, bohaterowie Allena to frustraci, niezadowoleni ze swojego życia. Tylko Helena daje się kołysać wizją roztoczoną przez wróżkę o wysokim, przystojnym brunecie. Pozostała trójka szarpie się w życiu jak w siatce, w poszukiwaniu czegoś lepszego, nieudolnie próbując spełniać swoje marzenia.

To wszystko brzmiało by dość ponuro, ale Woody Allen nie byłby sobą, gdyby tego dramatu nie ubrał w komediowe szaty – pełne życia, nerwowego rytmu, dialogów zabawnych aż do bólu. Trzymani w napięciu, pękamy ze śmiechu, obserwując perypetie bohaterów, niespodziewane zwroty akcji i słuchając błyskotliwych rozmów. Nie zawaham się stwierdzić, że ten pełen życia film jest prawdziwą ucztą, pełną życia i humoru, z przyjemną muzyką i fenomenalną obsadą, jako wisienką na torcie.

Czaru dodaje fakt, że pod tą efektowną i przyjemną polewą, kryją się głębsze warstwy. Nasze złudzenia i pogoń za czymś nieistniejącym. Potrzeba wiary w coś, co daje oparcie. Odwieczny lęk przed przemijaniem i śmiercią. I szarpanina ze swoim przeznaczeniem, którą reżyser ukazuje jako błahą, pełną rozczarowań i prowadzącą donikąd. W końcu przyszłość jest już określona – na końcu i tak wszystkich spotka nas... Wysoki i ciemnowłosy nieznajomy? Niekoniecznie.

Zwiastun:

Och, znajomo to wszystko brzmi...cudownie znajomo :D

Super, idę już w poniedziałek!

To wychodzi na to, że wysoki i ciemnowłosy nieznajomy to Banderas :)

Dzięki! @Ayya daj znać jak Ci się podobało :) Doktorze Pueblo - wysoki, niewysoki, ale czy Banderas może być nieznajomym? Przecież z daleka widać, że to Antonio ;)

Czy to "stary, dobry Allen", za którym tęsknimy?

Lapsusie - czekałam, czekałam na to pytanie! Cóż - stary, bo biorąc pod uwagę jego wiek trudno inaczej to określić ;) Dobry - według mnie tak. Czy taka odpowiedź jest wystarczająca?

Tyle to wyczytałem z Twojej recenzji. Ja cały czas tęsknię za gigantami pokroju "Annie Hall" czy "Manhattan". Pytanie brzmi, czy aż tak dobry jak stary? Oczywiście żeby iść do kina wystarczy nazwisko samego Allena.

Lapsusie, chyba sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie. Jeśli tak tęsknisz za tymi "gigantami" (ja też je bardzo lubię), to pewnie nic im już nie dorośnie do pięt, nie sądzisz? A jak Ci się podobał Match Point?

No właśnie nie bardzo.

No to ten film jest dużo lepszy od niego :) Moim skromnym, oczywiście.

Większośc filmów Allena jest lepsza od Matchpoint, więc to żaden wyznacznik ;)

Ofermo, słyszałam również peany na jego cześć więc to może kwestia gustu? Podobna jest sceneria - Londyn zamożnych ludzi, stąd przyszło mi na myśl porównanie.

nie to, że mi się Matchpoint nie podobał. Po prostu na tle całego dorobku reżysera ten film, w moim odczuciu, jest conajwyżej poprawny. Też słyszałem peany, ale nigdy z ust kogoś kto uwielbia "starego, dobrego Allena" :)

Dodaj komentarz